Witam wszystkich po przerwie świątecznej! Mam nadzieję, że wypoczeliście i jesteście gotowi do pracy w nowym roku. Dzisiaj przedstawię wam drugą część posta o lekcjach jakie odbywałam na Malcie w trakcie mojego kursu z EF. Zapraszam!
Oprócz lekcji głównych oraz zajęć iLab, o których wspominałam w poprzednich postach, raz w tygodniu uczęszczałam na wykłady. To co najbardziej mnie zdziwiło, gdy wybierałam się na pierwsze spotkanie, to miejsce, w którym miało się ono odbyć. Na moim planie lekcji w rubryce miejsce widniała rubryka "EF Beach Club". Tak, zajęcia odbywały się na plaży! Co prawda idąc na miejsce wyobrażałam sobie, że będziemy siedzieć na brzegu morza i dyskutować na różne tematy, jednak okazało się, że za bardzo puściłam wodzę fantazji.
Faktycznie zajęcia odbywały się na plaży, ale nie na brzegu morza a w budynku, który tam stał (zdjęcie obok). Niemniej jednak trzeba przyznać: lekcje przy plaży są dużo fajniejsze niż te w zwykłej szkole.
Pewnie zastanawiacie się jak te wykłady wyglądały? Na spotkanie przychodziło około czterech grup na podobnym poziomie angielskiego, czyli mniej więcej czterdzieści pięć osób. Wykład prowadził co tydzień inny nauczyciel i to właśnie od niego zależał temat i forma zajęć. W moim przypadku pierwszy temat lekcji był o historii Malty. Nauczycielka przygotowała prezentację i przez półtorej godziny opowiadała nam jak ludzie znaleźli się na Malcie, jak naukowcy mogą to zbadać i skąd to wiedzą oraz części jakich kultur możemy spotkać w tym kraju. Podczas wykładu mogliśmy zadawać pytania i dyskutować na temat kwestii co do których mieliśmy wątpliwości albo inne spojrzenie na dane zagadnienie.
Dzięki tym wykładom dowiedzieliśmy się kim byli pierwsi mieszkańcy Malty, dlaczego jest tam ruch lewostronny oraz jak naukowcy wciąż prowadzą swoje badania. Pozwólcie, że nie zdradzę Wam odpowiedzi na te pytania. Pozwolę Wam samym je odkryć :D
Wykład w drugim tygodniu kursu miał zupełnie inny temat i przebieg. Odbył się w tym samym miejscu, ale uczestniczyło w nim prawie dwa razy więcej osób. Temat dotyczył stereotypów na temat różnych narodowości na całym świecie. Wykład ponownie opierał się na prezentacji multimedialnej, ale jako uczniowie musieliśmy wykazać więcej zaangażowania. Nauczycielka podzieliła nas na dziesięcioosobowe grupy. Podczas zajęć dyskutowaliśmy między sobą o stereotypach, które mówi się w danym kraju na temat innego. Moja grupa była bardzo zróżnicowana, w jej skład wchodziły osoby z Japonii, Meksyku, Hiszpanii, Francji oraz Holandii. Dzięki temu mogliśmy dowiedzieć się wielu rzeczy o sobie nawzajem. Oczywiście każdy kojarzył Polskę jako kraj, w którym bardzo dużo się je i pije. (Na zdjęciu obok zilustrowane są przykładowo najpopularniejsze stereotypy na temat Francuzów.)
Ostatnim typem lekcji, na które uczęszczałam były lekcje tematyczne. Rodzaj lekcji wybrałam jeszcze przed kursem. Było to ćwiczenie mówienia w języku angielskim. Gdy szłam na lekcje miałam złe przeczucia. Myślałam, że będę się strasznie nudzić i miałam do siebie pretensję o wcześniejszy wybór. Na całe szczęście nie było tak źle jak myślałam. Trafiłam do małej grupy dziesięciu osób prowadzonej przez bardzo miłą nauczycielkę. Na samym początku pierwszej lekcji zrobiliśmy krótkie ćwiczenie na zapoznanie. Opowiadaliśmy sobie na wzajem cztery najważniejsze informacje na własny temat i poprosić o podanie swoich drugą osobę. Gdy już porozmawialiśmy ze wszystkimi mieliśmy przedstawić osobę siedzącą obok nas. Czasem było to dość trudne zadanie, ale wspólnymi siłami daliśmy radę.
Podczas lekcji ćwiczyliśmy opowiadanie historyjek, przygotowywanie i wygłaszanie przemówień oraz wypowiadanie się na różne tematy. Były to zadania zarówno indywidualne jak i grupowe. Zazwyczaj podczas grupowych zadań dzieliliśmy się rolami tak, że każdy miał zadbać o zrobienie swojej części. Myślę, że były to na prawdę przydatne ćwiczenia, ponieważ nie zawszę mamy okazję do wygłoszenia przemówienia przed obcymi ludźmi bez żadnych konsekwencji. Jednak był w tych zajęciach jeden minus. Odbywały się one tylko raz w tygodniu przez około dwie godziny. Było to trochę za mało by móc w pełni przećwiczyć i wypróbować poznane metody.
Podsumowując moje wszystkie lekcje. Myślę, że nie nauczyłam się podczas tych dwóch tygodni wielu słownictwa czy gramatyki. Kurs pomógł mi jednak przełamać strach przed porozumiewaniem się w obcym języku i nabraniu pewności. Jeżeli spytacie czy wybrałabym się ponownie na taki kurs odpowiedziałabym: tak!
Jeżeli macie pytania lub pomysły na nowe posty śmiało piszcie je w komentarzach! Do zobaczenia!
Julia
Komentarze
Prześlij komentarz