Przejdź do głównej zawartości

Podróże duże i małe

Witam wszystkich ponownie! Dzisiaj opowiem Wam, co robiłam podczas mojego kursie na Malcie, gdy miałam trochę więcej czasu niż parę godzin. Jak się domyślacie, będę mówiła o swoich weekendach! Jeżeli jesteście ciekawi, co takiego podczas nich wyprawiałam, zapraszam do czytania!


 
Może Wam jeszcze o tym nie wspominałam, ale podczas mojego pobytu na Malcie postawiłam sobie trzy cele: podszkolić język angielski, zdobyć nowych przyjaciół oraz zwiedzić jak najwięcej nowych miejsc. Dwoma ostatnimi zajmowałam się więc po części w trakcie dni wolnych.


 Pierwszą wycieczką, na jakiej byłam, była podróż do stolicy Malty: Valletty! Odbyłam ją razem ze swoimi polskimi oraz zagranicznymi przyjaciółmi. Pewnego wieczoru stwierdziliśmy, że nie możemy codziennie siedzieć w jednym, chociaż bardzo urokliwym, mieście. Ponieważ cel naszej podróży nie znajdował się wcale daleko od naszych mieszkań, w grę wchodziły dwa środki transportu: spacer na własnych nogach, albo przejażdżka komunikacją miejską. Jeden z moich kolegów, Bartek, znalazł połączenie autobusowe, które odpowiadało nam wszystkim. W trasę wyruszyliśmy w piątek, zaraz po lekcjach, ponieważ tego dnia grafik obejmował nasze lekcje jedynie do godziny 11.00, więc potraktowaliśmy to jako nasz dodatkowy prawie dzień wolny. Droga nie trwała zbyt długo, zajęła nam jedynie pół godziny. Podczas niej mogliśmy podziwiać widok rozprzestrzeniający się za oknem. Jechaliśmy tuż przy brzegu, dlatego widok linii morza z lądem był dla nas cały czas dostępny.


 Kiedy dojechaliśmy na miejsce, od razu zabraliśmy się do zwiedzania. Odbyliśmy spacer główną ulicą miasta, na której znajdowało się wiele sklepów znanych projektantów i marek, ekskluzywnych restauracji, kawiarenek oraz lodziarni. W Valletcie panował czas przygotowań do uroczystości, które miały odbyć się tam za kilka dni. Całe miasto przystrojone było kolorowymi dekoracjami. Przeważały kolory zielony, czerwony oraz żółty. W połączeniu z maltańską architekturą widok wszystkich uliczek zapierał dech w piersiach. Na szczęście mieliśmy dużo czasu na przechadzanie się nie tylko głównymi ulicami, ale również zaszycie się w mniej popularne i odwiedzane przez turystów rejony. Mogliśmy poczuć klimat tego miejsca i rozkoszować się promieniami słońca.


 Po paru godzinach spacerowania, które minęły nie wiadomo kiedy, zrobiliśmy się głodni i postanowiliśmy znaleźć restaurację, która spodoba się nam wszystkim. Usiedliśmy przy lokalu, który schowany był w bocznej uliczce, a na chodniku przed wejściem stały trzy stoliki. W środku, na ścianach restauracji, dominowały ciepłe, lecz stonowane kolory, ozdobione drewnianymi oraz lawendowymi ozdobami. Ze swojego stolika mieliśmy widok na brzeg morza, a po drugiej stronie ulicy zatrzymał się skrzypek, który granymi przez siebie utworami umilił nam czas. Do jedzenia zamówiliśmy potrawy regionalne oraz te, z owocami morza. Były to potrawy z królika oraz pasty z różnymi rybami i mulami. Wszystko było świeże i tak dobre, że nawet gdy byliśmy już najedzeni, kontynuowaliśmy spożywanie potraw, bo szkoda nam było zostawić chociaż okruszek. Po udanym obiedzie opatrzonym w wiele wesołych rozmów przerywanymi naszym śmiechem udaliśmy się na plażę, by tam móc obserwować zachodzące słońce. Dobrze pamiętam orzeźwiającą bryzę morza oraz barwy malujące się na niebie. I uwierzcie mi, to co przedstawiam Wam na zdjęciach to jedynie ułamek tego, jak na prawdę to wyglądało.





 W drodze powrotnej, gdy kierowaliśmy się na przystanek, zauważyliśmy lodziarnię, w której gałki lodów nie są nakładane w sposób zwykły. Kaidy klient dostawał swoje ulubione smaki w kształcie róży! Nie mogliśmy przegapić okazji spróbowania tego przysmaku, więc skusiliśmy się na kupienie lodów. Chociaż smakiem nie dorównywały tym, które kupowaliśmy codziennie w lodziarni na przeciwko mojej rezydencji, wciąż były bardzo dobre, a ich kształt nas zauroczył.



W późnych porach wieczornych złapaliśmy autobus powrotny, który zawiózł każdego z nas w pobliże własnego hotelu, rezydencji, czy domu. Mogę szczerze powiedzieć, że ten wyjazd to jedno z moich ulubionych wspomnień z kursu na Malcie i nie sądzę, żebym szybko o nim zapomniała.



Jeżeli tak jak ja chciałybyś pojechać na kurs językowy na Maltę albo inne miejsce na świecie, możesz zamówić katalog z najnowszą ofertą Education First właśnie tutaj i razem z nami przeżyć niesamowitą przygodę!

Do zobaczenia już niedługo!
Julia 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Podróż w nieznane. Co warto zobaczyć w Seulu?

Hej wszystkim! Jak pewnie zauważyliście, że temat Education First bardzo często pojawia się na moim blogu. Dzisiaj przedstawię wam "widokówkę" Seulu, gdzie niedawno powstała nowa szkoła EF. Postaram się wam pomóc w planowaniu zwiedzania tego miasta i może nawet zachęcę Was do jego odwiedzenia (chociaż sama jeszcze tam nie byłam).    Informacje ogólne: Kontynent: Azja Państwo: Korea Południowa Język: Koreański Waluta: won południowokoreański (KRW) Seul jest stolicą Korei Południowej. Z innymi komponentami tworzy jedną z największych i najbogatszych aglomeracji na świecie. Co roku przyjeżdża tam wielu turystów z całego świata by poznać i zasmakować tamtejszej kultury, obyczajów. Każdy chce poczuć klimat tego miejsca i przekonać się na własnej skórze, czy na prawdę Seul jest tak niezwykły jak wszyscy mówią? Porozmawiajmy najpierw o tym jakie zabytki i miejsca najczęściej przyciągają turystów do Seulu. 1.Gyeongbokgung     ...